Smile life
Kapela marzeń
Na świecie mamy miliony najróżniejszych zespołów. Lepszych, gorszych, przeciętnych, wyróżniających się, nieznanych czy znanych. Wśród tego ogromu mamy te swoje ulubione które towarzyszą nam podczas dnia. Dumnie grają w naszym samochodowym radiu lub napędzają do ćwiczeń w siłowni. A gdyby tak stworzyć kapelę marzeń. Idealną, wyważoną z ulubionymi muzykami? No właśnie dziś postanowiłam pomarzyć i stworzyć cudo, które nigdy nie powstanie (chociaż kto wie?), a byłoby po pierwsze interesującym eksperymentem, po drugie miałabym wszystkich ulubieńców w jednym składzie. No to jedziemy!
Do dzisiejszego postu zainspirował mnie podrozdział z książki ” Wszystko w porządku” Prokopa i Hołowni. W niej pojawiła się supergrupa Prokopa i pomyślałam, że to fajny temat na post, więc chyba się nie obrazi za skorzystanie z pomysłu 😉
Na początku zastanawiałam się jaki gatunek taka grupa miała by grać heavy metal, death, a może grind? Myślę, że określenie tego nie jest potrzebne, bo w mojej kapeli ze snów są takie perełki, że stworzyłyby swój własny, niepowtarzalny gatunek i zwojowaliby tym świat.
WOKAL – Fernando Ribeiro (Moonspell)
Nie ukrywam, że tego miejsca byłam pewna od początku. Nie tyle z sympatii do samego wokalisty, ale sposobu w jaki potrafi zmieniać swój głos. Nie widzi problemu w operowym śpiewie by za chwilę zejść do podziemi i zaatakować mocnym growlem. To właśnie w nim lubię. Jest nie przewidywalny i ma to coś. Do tego dochodzi portugalski temperament. Jako frontman spełniłby się i to w 200%.
GITARA – Robert Vigna (Immolation)
Po pierwsze nie wyobrażam sobie Immolation bez niego. Jest wirtuozem, który na scenie pokazuje jak nikt inny jak można machać gitarą. Kradnie swoją osobą cały występ, a wokalista przy nim wypada po prostu blado. Podoba mi się sposób grania i to że potrafi się bawić instrumentem. Dla niego scena to istny plac zabaw.
BAS- Lemmy Kilmister (Motörhead)
Tego pana nie muszę przedstawiać. Jest swoistą legendą. Nosi niemieckie garnitury, ma niewyparzony język, słabość do hazardu, whisky i kobiet. Do tego dochodzi niezwykłe granie na basie. Nie ma tu miejsca na zwykłe pitu pitu na dwóch strunach. On podkręca swój bas by brzmiał jak charczący traktor i przebijał wszystko jak młot pneumatyczny. Im brudniejszy dźwięk tym lepszy. Jego gra odbija idealnie jego charakter. Jako członek mojej wymarzonej kapeli to on z pewnością by dyrygował i rozkręcał najlepsze after party. Lemmy to po prostu taki must have w zespole. Lemmy my king!
PERKUSJA – Dave Grohl (Foo Fighters)
Perkusista to zdecydowanie kręgosłup zespołu. To on nadaje rytm innym i jako jedyny nie powinien się mylić. Dobry perkusista potrafi budować napięcie, zaskoczyć. W mojej kapeli na tym miejscu widziałabym Dave’a. To człowiek orkiestra. Już we wcześniejszych latach podziwiałam z jaką precyzją gra na bębnach. Potrafi na nich po prostu wszystko i wiem, że dle niego granice nie istnieją. Myślę, że byłby idealnym dopełnieniem tego składu. No i duży plus ma u mnie za epizod jaki zagrał w „Tenacious T:Kostka Przeznaczeniea”. Dave diabłem…idealnie!
No i tym sposobem mam mój zespół marzeń. Niestety tylko tutaj na blogu i w mojej głowie. Mimo wszystko fajnie gdyby Ci panowie się spotkali i coś tam razem pokombinowali. Póki co zostaje to tylko w mojej wyobraźni.
A Wy kogo widzielibyście w swoim zespole marzeń?


Dziś w playliście królują kapele powyższych panów. A kto nie zauważył to jestem już na swojej domenie www.zaciesz.com Kolejną zmianą będzie szablon, a to już nie długo!