Książki
Max Czornyj „Najszczęśliwsza” – cienka granica pomiędzy rozpaczą a szaleństwem
Jeszcze kilka lat temu sięgałam po twórczość polskich autorów jak po ciepłą wódkę. Niby spoko, ale bez większego przekonania by wciągnąć na listę moich ulubieńców. Miałam problemy z tym, że akcje były osadzane w Polsce. Wolałam czytać o makabrycznych zbrodniach w Skandynawii, obleśnych psychopatach z amerykańskich pustkowi, czy surowych angielskich domach psychiatrycznych. Jednak z czasem coś we mnie pękło, a przynajmniej lekko się obiło o moje łaknienie. I tak zaczęłam chłonąć słowa, które wyszły spod palców polskich pisarzy kryminalnych i przepadłam. Pokochałam opowieści z podwórka i w końcu nauczyłam się czerpać z nich przyjemność, a głupie uprzedzenia wyrzuciłam w zakurzony kąt. I tak ostatnie dni spędziłam z thrillerem psychologicznym Najszczęśliwsza. Jest to najnowsza powieść Maxa Czornyja wypełniona emocjami, klimatem mroku i szaleństwa, gdzie niczego nie można być pewnym.
Powiedzieć, że lubię pisarskie dokonania Czornyja, to jakby nie powiedzieć nic. Oczarował mnie swoim podejściem do brutalnego kryminału, jakim był Grzech i już wtedy wiedziałam, że to będzie długotrwała przyjaźń. Dla Najszczęśliwszej postawiłam niewidzialną poprzeczkę, którą miałam nadzieję, że przeskoczy bez większego wysiłku. Z thrillerami psychologicznymi bywa tak, że są przekombinowane lub skrajnie nudne i rozczarowujące. Tutaj jednak dostałam to, na co czekałam, a nawet więcej. Nowa powieść Maxa Czornyja to kompletny thriller o zapachu noir, pełen pytań i zdawkowych odpowiedzi, jak również obraz człowieka, w którym miesza się nostalgia z szaleństwem.
Kiedy na niego patrzę, przypomina mi się taka przypowiastka z książek pani Simmons. Wie pan, to ta, która od lat dziewięćdziesiątych bada populacje szympansów w Sierra Leone. Opisywała miedzy innymi zagrożone wyginięciem stado Kapana, I w tym stadzie pani Simmons zaobserwowała, że jeżeli któryś z osobników okazuje, że jest zbytnio szczęśliwy, współplemieńcy go zabijają.
Najszczęśliwsza to historia Dawida Kastera, zdolnego malarza, któremu w sposób brutalny odebrano ukochaną żoną. Po czterech latach Dawid dostaje list od swojej zmarłej ukochanej. Zaczyna mieć wątpliwości co do jej śmierci i na własną rękę stara się rozwikłać tę tragiczną zagadkę. Autor skupia się na pokazaniu uczuć jakimi, targany jest główny bohater. Jego rozpacz, próby odnalezienia się w życiu po tragedii, głębokie cierpienie, które było chowane za sarkastycznymi i wulgarnymi odzywkami. Uwierzyłam w tego bohatera i naprawdę mu współczułam, a wręcz odczuwałam jego ból. Tak właśnie tworzy się postać kompletną i zapamiętywalną. Niesamowita realność biła z tej historii i przedstawionych bohaterów, przez co ciężko było oderwać się od czytania. Do tego narracja prowadzona dwutorowo nadała tej historii jeszcze bardziej wyrazistego smaku.
Podobał mi się ten zamęt, tajemnice wypływające z rozdziału na rozdział i ten sposób prowadzenia postaci. Autor grał na moich emocjach i mieszał mi w głowie lepiej niż dobrej jakości mikser. Gdzieś w połowie książki byłam pewna, jak to się skończy, a jednak finał zabił moją pewność i w sposób nieoczywisty wyjaśnił wszystkie niewiadome. Najszczęśliwsza to thriller mocny, rozdzierający umysł i niespodziewanie szokujący (jeden rozdział mną totalnie wstrząsnął, a myślałam, że jestem odporna na ludzkie tragedie). Jestem zahipnotyzowana tą powieścią i ogromnie się cieszę z kierunku, w jakim podąża Max Czornyj. Najszczęśliwsza będzie zdecydowanie idealną pozycją na jesienne wieczory, a dla mnie na razie jest jednym z najlepszych thrillerów, jakie miałam okazje poznać w tym roku.